Drukuj

 

 

Dojrzewanie

 

"Dojrzewanie" to tomik wierszy wydany przez Wydawnictwo "Pojezierze", Olsztyn 1961. A oto niektóre wiersze.

 

 

Ogień

 

Węszę za leśnym dymem,

wypatruję żaru buchającego na polanie,

nasłuchuję trzasku płonących gałęzi.

-- Czemu trafiam do stołu pod obrusem,

do wystrzału butelki szampana?

 

Szukam ludzi w skórzanych ornatach,

co wśród wrzasku mamucią krew piją.

-- Czemu trafiam do półmisków i sreber,

do krawatów duszących szyję?

 

Łaknę śpiewu puszczy i rzeki,

szumu dali lecącej z wiatrem.

-- Czemu trafiam do sali koncertowej

na symfonię trującą jak czad?

 

A jeśli już w elektrycznej jasności

piję wino i wącham róże

i muzykę rozszczepiam jak warkocz

-- czemu duszę mam dziką jak burza?

 

 

Jak to dobrze

 

Jak to dobrze

że nigdy się nie dojrzewa.

Dojrzały owoc

spada z drzewa

 

Jak to dobrze,

że rośnie się przez całe życie.

Dojrzały owoc,

spadłszy,

odradza się przez gnicie.

 

A my,

rosnąc,

patrzymy na nasze dzieci

i małymi, różowymi nóżkami

tyle razy chodzimy po świecie.

 

Trumno moja,

trumno rosnącego człowieka!

Gdy niedojrzały w ciebie spadnę --

będę rozmawiał ze światem

przez niedomknięte wieko.

 

 

Styczeń

 

Poleciały w niebo barwnym ogniem
noworoczne życzenia.

Z okien rynku sny zwisają pogodne
zanurzone w księżycowym cieniu.

 

Bramy, baszty w śnieżnych czapach przysiadły --
księżyc gile spod okapów płoszy.

Las za miastem ziewa czarnym gardłem.
W głuszy palą się wilcze oczy.

 

Śnieżnym pyłem noc spada w ulice
i zaspami przyczajona trwa.

Na przedmieściach koguty głośno liczą
ciche kroki nowego dnia.

 

 

Luty

Z choin sypie się śnieżna cisza,
zimne gwiazdki puchem siadają:
szarym strachem przykucnął zając -
nad nim czas się gałązką kołysze.

Zanurzywszy pysk w gwiezdnym dywanie,
jeleń ludzką tajemnicę zwietrzył
i rogami kreśli w powietrzu
leśny znak zapytania.

Stój!
ramieniem obejmij jodłę,
zimną kolbę odejm od twarzy
i już lepiej butami depcz gwiazdy -
lecz tej ciszy strzałem nie morduj.

 

 

Czerwiec

 

Świt wychynął zza leśnej dali

i oparem przylgnął do jezior.

Łódź upornie bije się z falą

i szatkuje wodę więcierzem.

 

Potem słońce przez mgły się przełamie

i zajrzy do łodzi z góry,

by przeliczyć złotymi palcami

srebrny plon pływających Mazurów.

 

 

Sierpień

 

Szepczą auta zakochane w asfaltach --
w sadach drzewa się wznoszą na palcach.

Mewy, żagle między niebem a wodą --
pług i brona pod sierpniową pogodą.

Zmrok wyrasta namiotami na brzegach --
idą snopy rośnym polem w szeregach.

Noc gwiazdami sieje w ziemię na okół --
ziemia wzdycha odpoczynkiem po roku.

Gwiezdna Panna patrzy z nieba jak święta --
księżyc pachnie niby bochen przecięty.

Niebo szkli się brylantami jak pierścień --
szczęście staje się chlebem, chleb szczęściem.

Wiersz wykorzystała jako tekst piosenki szczecińska grupa Do Góry Dnem. Posłuchaj..

 

Nad grobem ojca

 

Nie odpowiadasz mi, gdy wołam
-- wiąz pochylony uroczyście
kiwa nade mną głową z liści,
gładząc me czoło.

 

I jedno tylko słowo jest po tobie
na moich tysiąc pytań:
numer kamienny na twym grobie,
którego nie umiem czytać.

 

I tak jak wtedy -- nie rozumiem
słów twoich, skamieniałych
w tej trudnej książce u twej trumny
-- w tej, której nie napisałeś.

 

Nad grobem matki

 

Dobra śmierć eliksirem wiecznej młodości
utrwaliła twą piękną twarz w mej pamięci.

 

Długie włosy zawinięte w brunatny pukiel,
w dostojnych zmarszczkach śniade czoło,
piwne oczy w poszukiwaniu pogody
i znajdujące ból.

 

Idziesz smukła, wysoka, młoda,
dłonie pachną kwiatem i chlebem
i patrzymy na ciebie
jak na siostrę, kochankę i marzenie.

 

A ja jestem dziś starszy od ciebie
i mam już dorosłe dzieci.